top of page

Aitach-Podróże Mityczne
SEZON 1-Dom ? muszą zrobić go sami
!Ta strona objęta jest prawami autorskimi
każde jej kopiowanie i rozpowszechnianie
bez zgody autora będzie karalne !
W małym miasteczku za górami żył Tom Cruise i Panno Loss byli oni najlepszymi przyjaciółmi. W miasteczku ludzie narzekali
na coraz mniejszą ilosć jedzenia. Ich dowódca umarł przy ostatniej walce z Wywerną (gadem podobnym do smoka) nie chcieli
wybierać nowego, przez co każdy żył w mieście, jakby był sam sobie panem, oprócz Toma i Panna którzy zachowali jeszcze zdrowy
rozsądek. Nagle do ich drzwi zapukał jeden z mieszkańców, otworzyli mu drzwi-Dr Catcher woła cię do swojego
laboratorium, powiedział do Toma mieszkaniec i poszedł chyba do swojego domu. Po co on mnie woła zapytał Tom?
Nie wiem przekonajmy się stwierdził Panno. Po 5 minutach byli już w laboratorium gdzie było dosć ciemno, tylko jakieś dziwne
wynalazki migały co jakiś czas. Z za rogu wyłonił się Catcher-witajcie! T-Po co nas tu sprowadzasz? C-widzisz, kończą
się zapasy, a zima może przyjsć nawet już jutro. P-do czego zmierzasz? C-znajdźcie coś do jedzenia, ja jestem już stary
i jeżdżę na wózku inwalidzkim, a oprócz was nikt mi nie chcę pomóc, myślą tylko o sobie! T-ale..... Tom już miał coś powiedzieć,
gdy nagle usłyszęli donośny ryk i krzyki ludzi. Wywerny! -krzyknął ktoś z C-szybko musicie uciekać ja się nimi
zajmę! Macie miecz, nóż, mapę i linę. Jedyne miejsce, gdzie możecie być bezpieczni to Elvor! To istny raj,ogromna wyspa
kryjąca skarb, ale i także niebezpieczeństwa, uciekajcie już !
Tom i Panno oddalili się już daleko od miasteczka w którym mieszkali. To gdzie to jest zapytał Tom? P-już patrzę...O nie
T-co? P-zobacz- Według mapy byli obok kanionu, ale nie to ich martwiło, Elvor był 500 000 km od nich! T-to jakiś żart!
Czym my tam dojedziemy?! P-albo raczej polecimy, T-chyba nie masz na mysli... P-tak mam :-) T-zwariowałeś! Wywerny
nie da się oswoić! To dziki potwór, a nawet jeśli byś spróbował to zanim to zrobisz spali cię żywcem lub zje! P-wiem to trudne.
Zbliżała się noc więc postanowili zbudować szałas. P-Tom idź poszukaj jedzenia, a ja zbuduję szałas ok? Tom nie miał
innego wyboru- to przetrwanie. T-zgoda zawsze byłeś lepszy w budowaniu, P-a ty w polowaniu! ;-) Mimo, że stracili dom
byli w dosć dobrym nastroju. T-Jak myslisz czy Dr Catcher żyje? P-nie wiem, co prawda nie może chodzić, ale ma lub miał
super gadżety. T-dobra nie zwlekajmy idę cos upolować.
SEZON 2-Zawsze patrz w dół
Tom szedł już tak z pół godziny i nadal nic nie znalazł, jego buty były już przemoczone ponieważ padał deszcz
i zrobiło się błoto. T-jest! Po drugiej stronie kanionu zobaczył zająca. T-może uda mi się przeskoczyć na drugą stronę?
Ta częsć kanionu miała dziurę szerokosci 2,5 metra więc była szansa na udany skok. T-Powinienem dać radę
Rozpędził się i shshshiuu! T-Aaah! Poślizgnął się! Zaczął spadać w dół próbując złapać się czegokolwiek, jednak
ściany były zbyt równe i śliskie. T-jest! Uuuf. Tom złapał się korzenia wystającego ze szpary, jednak był on suchy i
kruchy i .....trzask! Tom spadł w dół i stracił przytomnosć, nie wiadomo jak było wysoko. Tymczasem Panno wrócił już z patykami
i drewnem na opał. P-gdzie on jest? Panno postanowił poczekać do rana, w nadzieji, że Tomowi nic nie jest i wróci rano.
T-co się stało? Tom wstał, bolało go ciało był zmarznięty i posiniaczony. Chyba złamał sobie palec u lewej ręki, na
szczęscie był praworęczny,to takie szczęście w nieszczęściu. T-wejdę do tej jaskini i może znajdę wyjscie.W ciemnym
tunelu prawie nic nie widział, rozpalił tylko jedną pochodnię ponieważ więcej nie miał .W ciemnej jaskini zobaczył parę 8
święcących oczu .T-co to? Może to Catcher! Tom nigdy nie widział żeby któryś z wynalazków Catchera świecił na czerwono
,zaczął zbliżać się coraz bardziej z mieczem w ręku. Nagle z jaskini wyłonił się pająk! Może nie byłoby w tym nic złego
gdyby nie był on wielkosci niedźwiedzia! Tom zaczął uciekać, jednak pająk go doganiał, Tom poślizgnął się. T-aaah!
Pająk skoczył na niego,Tom myślał, że to już koniec ale. na szczęście pająk nabił się na miecz, a jego jad i zielona
krew spływała po nim. T-ufff miałem szczęscie. Tom wyciął pająkowi jedną łape i przywiązał do liny. T-może uda mi się
wspiąć? Tymczasem u Panno był już drugi dzień, a dokładniej 8 rano a Tom o tym nie wiedział bo był w jaskini. P-Nadal go nie
ma! Nagle usłyszał bieg Jaszczurów Sashus- były to jaszczurki wielkości konia, na których jeździli przeważnie bandyci. P-O nie!
Panno schował się za krzakami. Jest tu szałas, ktoś tu był- stwierdził dowódca bandy. Jego pomocnicy zaczęli przeszukiwać
teren. Panno wyjął nóż, koło krzaków w których się chował przechodził jeden z nich, już zobaczył, że coś jest w krzakach
gdy Panno wyskoszył i zabił go wbijając mu nóż w szyję. Inni zorientowali się, że cos jest nie tak. Jeden z nich zobaczył
ciało swojego kolegi. Uwaga! Ktoś jest gdzieś w pobliżu nas! Panno tymczasem zakradł się do jednego z Sashusów.
Jest! Krzyknął bandyta patrząc jak Panno wsiada na jaszczura i postrzelił go strzałą w nogę. Daleko nam nie ucieknie,
będziemy tropić go po śladach krwi.
Tymczasem Tom wyszedł w końcu jakoś z kanionu zmierzając w stronę szałasu, gdzie miał być Panno.
T-O nie! Szałas był rozwalony. a drzewa się paliły, koło krzaków zobaczył ciało jednego z bandytów. Pomyślał o najgorszym.
SEZON 3-Na ratunek Panno!
Jaszczur był już prawie wykrwawiony więc wiadome było, że za daleko nie dojdą. Panno wyjął lornetkę, którą zdążył wziąść
kiedy jeszcze był w wiosce, rozglądnął się i kilka metrów dalej zobaczył chyba jakis sklep! Pośpieszył Sashusa, ale
musiał być ostrożny, bo nie wiadomo było, czy sprzedawca (jeśli tam jest) lub jakiś bandzior nie zrobi mu krzywdy.
Był już obok sklepiku, schował się za grubym drzewem i obserwował -w sklepie światło było zaswiecone jednak nikogo
tam nie było, czyżby właściciel sklepu gdzies poszedł? A może został zabity? Panno wszedł do sklepu, było w nim
dosć wilgotno, sklep bardziej przypominał targ i był z drewna. Przeszukał prawie wszystkie półki i skrzynie, które
tam były, P-może coś jest w magazynie? Drzwi były zamknięte i stare, na tyle stare i wilgotne, że było można rozwalić
je z buta czy też noża, a takie oto narzędzie miał. Udało mu się rozwalić połowę drzwi. Schody do magazynu prowadziły
w dół, był ciemno, Panno musiał skorzystać z zapałek, które miał chociaż wiedział że wiele mu nie dadzą. Zauważył
skrzynię, rozwalił zamek nożem i otworzył ją, była dosć duża. Znajdowała się w niej latarka, baterie, flara i bandaż!
Możliwe, że uda nim się zaopatrzyć nogę jaszczura. Wyszedł ze sklepu i zobaczył...no właśnie nie zobaczył bo jaszczur
gdzieś uciekł! P-mogłem go przywiązać ahh. Panno musiał wracać pieszo w nadzieji że odnajdzie Toma. Tom także poszedł
za śladami krwi i odcisków łap Sashusa. Wiedział, że tymi śladami mogli pójsć także bandyci, nie wiedział czy są bardzo
groźni bo przecież ich nie widział= z wyjątkiem jednego martwego ,który nie miał żadnej broni. Bandyci zaczęli oddalać
się od Panno ponieważ szli śladami krwi jaszczura który uciekł w zupełnie inną stronę niż Panno. Tom w takim razie
też miał pecha bo kierował się tym samym co bandyci, w końcu zobaczył większe wgniecenia od ciężaru Sashusa. T-musiał
tu się zatrzymać. Tom zobaczył odciski butów, prowadziły najpierw do sklepu a później w inną stronę na południe.
Tom poszedł za śladami, ale najgorsze było to, że zaczął padać snieg, który mógł zasypać ślady, musiał się spieszyć.
Panno przeszedł obok zniszczonego szałasu i kanionu- kierował się w stronę gór ponieważ tak kazała mapa, postanowił
jednak zrobić przerwę gdyby w razie szukania go Tom mógł go znaleźć. Tom był koło szałasu i tu zatarły się ślady.
Panno jakby przeczuwał, że Tom jest blisko i wystrzelił flarę w nadzieji że Tom ją zobaczy. Tom zobaczył czerwony
rozbłysk na niebie i zaczął biec w tamtą stronę, po minucie biegu zobaczył Panno ! P-Tom! T-Panno! Przyjaciele znowu byi
razem, ale czeka ich jeszcze wiele ....
SEZON 4-Tylko nie zamarznij
Gdy opowiedzieli sobie swoje historie i przespali noc, postanowili wyruszyć w góry, podobno za nimi jest lub była jakaś
wioska. Byli już 300 metrów od gór i rozpętała się burza śnieżna, wiatr był zimny i mocno wiał przeszywająć ciała. T-Nigdy nie widziałem aż
tak zimnej burzy śnieżnej, P-a widziałeś kiedyś burzę snieżną? Tam gdzie mieszkalismy nie było nigdy burz śnieżnych.
Ale tom miał rację, temperatura sięgała -15 i mogło być jeszcze zimniej ponieważ zbliżali się do gór, które były
w większosci pokryte lodem i śniegiem, ich oczy i ubrania zasypywał śnieg, a palce prawie im zamarzły. Śnieg sięgał im do
kolan, Tom nie mógł rozpalić swojej użytej pochodni bo wiatr odrazu ją gasił. Nic nie widzieli i nic nierozmawiali bo
woleli zachować energię, najgorzej jednak było z ich butami, ponieważ były one mokre od chodzenia po błocie i zamarzały
razem z stopami naszych bohaterów. Godzinę później...Nie czuli stóp, temperatura sięgała -20 ! Myśleli, że to już koniec
ale się nie poddawali, w końcu zobaczyli góry i po krótkim czasie zaczęli na nie wchodzić. Musięli wbijać miecz i nóż
w ziemię i lód bo było zbyt ślisko, nagle poczuli, że grunt osunął się pod ich nogami i zaczęli spadać! Przez dużą ilosc
śniegu nie było widać dziury i wpadli do jaskini pokrytej lodem. Nie było już powrotu. Z lodowatych ścian czuć było
chłód, ale nie było już tak zimno jak na zewnątrz, Panno zauważył że Tom ma złamany palec i owinięty czymś co przypomina
lisć. Wyjął bandaż, który nabył w magazynie. P-Tom chyba będzie ci to potrzebne. T-dzięki. Tom owinął sobie bandażem palec
i przytwierdził mocnym patykiem, żeby palec był prosty. Szanse, że palec się zrośnie i tak były małe, mogło przecież
wdać się zakażenie, a palec i tak nie wyglądał najlepiej. Tom rozpalił pochodnię zrobiło się owiele cieplej i wreszcie
mogli się rozgrzać. Przeszli parę metrów i pochodnia zgasła, nie dało jej się odpalić z powrotem. Pod nimi był cieńki
lód i nie chcięli wpasć do wody, bo być może by już z niej nie wyszli. Musięli isć powoli i ostrożnie, nagle lód zaczął
pękać, przestali się poruszać w nadzieji, że przestanie. Teraz pod warstwą lodu nie było wody, a przepasć! Lód przestał
pękać. Wystarczył jeden ruch i jak na złosć sopel lodu odłamał się i spadał, Tom zobaczył to i zepchnął
Panno na drugą stronę przepasci, wtedy lód pęknął i Tom spadł w dół. Panno myslał, że Tom spadł, ale on zarzucił swoją liną
z łapą pająka i zaczepił się o jedną ze skał obok Panno. Panno chwycił go za rękę i wciągnął, a lina spadła w dół. Dzięki
za uratowanie mi życia powiedział Panno. T-Nawzajem ! ;-) Mało brakowało. Daleko w tunelu zobaczyli swiatło. Czyżby to
wyjscie?
SEZON 5-Co to za obyczaje ?!
To było wyjscie z daleka było można zobaczyć jakąs wioskę,są po drugiej stronie !Panno popatrzył przez lornetkę P-to jakas
dzicz ! Ludzie tam skakali co przypominało taniec a inni grali na bębnach.Postanowili jednak tam pójsć.20 min. później
byli już w wiosce a ludzie przestali grać patrząc na Toma i Panno jakby nigdy nie widzieli ludzi-Bo tak było ich wioska
była odizolowana od ludnosci.Tom podszedł do jednego T-Czesć jestem Tom i przybywam tu w pokoju.Nie wiedział czy go
rozumieją,jeden z nich powiedział:Ja bluff jestem ja dobry być wy lubić kakana ? Nie wiedzieli co to a Bluff bo tak
się przedstawił pobiegł po cos na czworakach jak pies.Po minucie przyniósł im gotowane slimaki ! P-ochyda !Bluff lubić
kakana.Wyglądało na to że w ich języku kakana to były gotowane slimaki fuj.Tom i Panno rozejrzeli się po wiosce wsród
tych ludzi zobaczyli tak jakby dwóch normalnych ludzi.Podeszli do nich.Hej jestem Tom a ja Panno powiedzieli,nieznajomi
zdziwili się i po chwili odparli: Hej ja jestem Luise-była to dziewczyna a jej kolega miał na imię Korton.Co tu robicie ?
spytał Panno.Jestesmy tu już od 4 lat to my nauczylismy ich gadać w języku ludzkim odpowiedzieli.T-macie cos do jedzenia?
Nie jedlismy już od 2 lub trzech dni.L-tak mam pieczone jabłka w sosie z Ostacji-była to roslina która wytwarzała
słodki sok zdatny do spożycia.Możemy po jednym ? zapytali L-jasne.Tom i Panno zjedli szybko jabłka i poszli spać
w domu nowych kolegów.Następnego rana:P-Tom musimy ruszać dalej pamiętasz jaki jest nasz cel ? T-taak Elvor... P-wstawaj!
Panno polał go wodą.T-zzimno a tak pozatym dzięki za obudzenie (-_-) P-Nie ma za co hehe.T-gdzie Luise i Korton ?
P-Pewnie już dawno cos robią.T-ok wyruszamy,gdy mieli wychodzić Korton wszedł do domu K-gdzie idziecie ? T-musimy isć
K-tak szybko ? Myslałem że zostaniecie tu dłużej.P-musimy isć do Elvor tylko tam jest bezpiecznie a tu prędzej czy
później cos nas zaatakuje.K-ok czekajcie dam wam cos.Korton wyszedł i po chwili wrócił K-proszę macie dwa plecaki,
jedzenie i jajo Wywerny.T-co ? skąd je masz ?! K-Luise ukradła je od Łowcy smoków,podobno wystarczy je ogrzewać
w kocu.P-No nie mów że cos się z tego wykluje ?! K-jest szansa i pamiętaj tego kogo pierwszego zobaczy tego uzna za
swoją Matkę a kogo drugiego tego za Ojca.Tom i Panno już mieli wychodzić gdy Luise ich zatrzymała L-możemy pójsć z wami ?
W sumie nie mamy tu co robić a przydała by nam się jakas przygoda.Tom i Panno zastanowili się.Tak możecie tylko trzymajcie
się blisko nas żebysmy się nie zgubili zgoda ? K-zgoda.I tak Tom Cruise,Panno Loss,Luise Caise i Korton Leaton wyruszylili
na wspólną przygodę w Poszukiwaniu Elvor !
SEZON 6-Problemy z jajem Wywerny
Było już ciemno, tajemnicze jajo oswiecało im drogę L-tu możemy się przespać wygląda na bezpieczne miejsce.Panno liczył
na cos lepszego ale spanie na drzewie było dobrym pomysłem.Drapieżniki ich nie zjedzą lecz będą musieli zejsć gdyby
rozpętała się burza.Wspięli się na drzewo.Patrzyli na gwiazdy w ciemną noc poza ćwierkaniem swierszczy była zupełna
cisza.K-Czy Elvor istnieje ? Na pewno istniał ale nie wiadomo kiedy zrobili tą mapę, może go już nie być.T-Spokojnie
wkońcu się dowiemy...mam nadzieję.K-oby nie poszło to na marne.Wkońcu wszyscy zasnęli, Toma oobudził mocny blask jaja
,które mimo to miał w plecaku.T-co jest ? Jajo było bardziej gorące niż zwykle.Tom położył je na metalowej tacy od
Bluffa i wrócił do snu.Rano pogoda była znakomita słońce swieciło dając ciepły blask a ptaki spiewały.Pierwszy obudził
się Korton zauważył że taca na której jest jajo jest cała czerwona K-cos się z tego chyba za niedługo wykluje ,jajo jest
coraz gorętsze.Przez czerwoną przeźroczystą powłokę jaja w srodku było widać zarodek, był duży. Obudził Toma.K-Tom ?
Musisz wstać. T-co znowu ? K-zobacz taca jest czerwona i strasznie gorąca jak będziesz niósł to jajo ? T-faktycznie, masz
rękawice ? K-mam tylko skórzane.Nagle Luise wstała L-drzewo się pali ! Panno też się obudził.T-to przez to jajo ! szybko
musimy zejsć z tego drzewa ! K-a jajo ? T-Włożę do plecaka i zniosę za uchwyt.P-tylko szybko bo plecak się spali no i my
także jak tu zostaniemy.Zeszli z drzewa.T-no i po plecaku.L-masz ja mam metalowe rękawice załóż je i nies jajo na tacy
T-Dzięki, mam nadzieję że będzie warto.Tom wieczorem zebrał jagody więc mieli co jesć ale co będzie dla smoka ?
K-widzicie ? Korton zobaczył cos przez lornetkę.L-co widzisz ? K-gobliny one więżą ognistego smoka w klatce.Jak go złapali
? Nie wiem ktos musiał im pomóc T-biedny smok P-Tom myslałem że za nimi nie przepadasz ? T-bardzo smieszne K-jest ich 24
nie damy im rady zostawiamy smoka ? Bo wiecie gdybysmy go uwolnili rozwalił by ich ! L-lepiej nie zadzierać z goblinami
K-wymiękasz ? L-Wcale nie ! Zróbmy to w nocy bo będą spali ale my też będziemy musieli uciekać.K-zgoda.Nastała noc, tylko
jeden goblin stał na warcie.T-pilnuje go, chcą sprzedać tego smoka ? L-być może, przecież z jego sliny można zrobić
miksturę ,,Wydech Smoka'' P-co ona robi ? L-usypia ofiary a jak ktos ma rany wdaje się także zakażenie.K-super !
P-Nie było by tak super jakby na nas to użyli, przecież Tom ma złamany palec.K-tak lepiej żeby nas nie zauważył bo
obudzi resztę.Zakradli się do goblina od tyłu i zabili go P-Tom ? T-tak ? P-Ssmok...on się obudził...T-o nie otwórz go i
L-spadamy ! Korton otworzył klatkę a gobliny się obudziły.Smok palił je swoim ogniem jeden z goblinów zaczął gonić
bohaterów.T-goni nas i ma tą miksturę !Czekajcie mam łuk.Tom położył jajo i wycelował w goblina, wystrzelił strzałę a
goblin rzucił miksturą.Tom zasłonił się tacą i szybko ją odrzucił, goblin nie żył.
SEZON 7-Kto zostanie nauczycielem smoka ?!
Spróbuj cos zjesć Tom. W końcu jutro czeka nas wielki dzień.Luise przysunęła bliżej Toma jego talerz z kolacją,
której prawie nie tknął, i usmiechnęła się. Korton próbował odwzajemnić usmiech, ale z mizernym skutkiem. Spojrzał z
niechęcią na talerz, choć piętrzyły się na nim jego ulubione jagody. Od napięcia i wyczekiwania jego żołądek był tak
scisnięty, że z trudem mógł cokolwiek przełknąć.Owszem jutro czeka go wielki dzień. Wiedział o tym aż nazbyt dobrze.
Ponieważ miał to być dzień wyklucia smoka.-Nerwy jak przypuszczam-oswiadczył Panno, odkładając widelec i ujmując się
obiema rękami za pół kurty, niczym legista w sądzie.-Nerwy to rzecz niedobra. Potrafią tak człowieka zmrozić, że nie
może mysleć, mówić ani nawet jesć.-Wcale nie jestem zdenerwowany-powiedział szybko Tom, dostrzegając jednoczesnie kątem
oka że Korton szykuje się do wygłoszenia jakiejs zjadliwej uwagi.Panno pokiwał kilkakrotnie głową, rozważając stwierdzenie
Toma.-Z drugiej jednak strony-podjął-nieco zdenerwowania może wpłynąć korzystnie na twoje zachowanie.Może wzmóc
spostrzegawczosć i zwiększyć chęć do działania. Tak więc fakt, że się nie pokoisz-o ile w rzeczy samej się niepokoisz
-nie musi być koniecznie powodem do niepokoju, że się tak wyrażę.Tom usmiechnął się mimowolnie.Nic dziwnego że się boi !
-rzucił wzgardliwie Korton.-Który ze smoków zechciałby go na swojego nauczyciela?-Wszyscy jestesmy zdenerwowani-wtrąciła
Luise i usmiechnęła się do Toma, co zdarzało jej się nieczęsto.-Pewnosć siebie byłaby oznaką głupoty.-Ja tam jestem pewien
siebie !-oswiadczył zawiadiacko Korton, a potem zrobił się cały czerwony, gdy Luise uniąsła jedną brew.Nie miała do niego
żadnych powodów, i udała że nie zauważyła, jakiego głupca zrobił z siebie przed chwilą Korton.Wielki figowiec, rosnący w
pobliżu naszej czwórki, często zapewniał schronienie. Tom nie lękał się wysokosci i wspinał się na drzewo wyżej i wyżej
,choć niejeden dawno by się już zatrzymał, aż znalazł się posród najwyższych, cienkich gałęzi, które kołysały się
i uginały pod jego ciężarem.Tom wyszukał wygodne rozwidlenie i umoscił się w nim jak w kołysce. Gałęzie poruszały się
w podmuchach wieczornego wiatru. W dole widział groteskowo pomniejszone postacie przyjaciół.Usłyszał szum miękkich piór
i zobaczył młodego Feniksa, który usiadł na sąsiedniej gałęzi, kręcąc głową. Bystrymi oczami chwytał nawet najmniejsze
promyki słabego swiatła.Przyjrzał mu się bez obawy jakby wiedząc, że z jego strony nic mu nie grozi.Był łowcą. Bezgłosnie
unoszącym się w powietrzu władcą nocy.-Przynajmniej wiesz, jak latać-rzekł półgłosem do Feniksa.Feniks znów przekrzywił
głowę, a potem wzbił się w mrok, pozostawiając go sam na sam z własnymi myslami.Obudził go Panno który krzyczał z dołu
szukając Toma-Tu jestem !-krzyknął Tom.Panno popatrzył w górę.P-Schodź z tego drzewa już się wykluwa !Tom zeszedł szybko
i popędził za Panno, wszyscy patrzyli już na wykluwającego się smoka.K-To smok toksyczny-stwierdził Korton.smok rozwalił
skorupkę jaja i skierował wzrok na Luise L-Jestem dla niego matką ! Po tem popatrzył na Toma T-Ja ojcem ! K-a ja pewnie
jestem dla niego żarciem...P-nie mów tak napewno cię polubi.K-albo raczej mój smak P-ohh Korton...
SEZON 8-Władca Goblinów
Kostarath, władca Goblinów wodził wzrokiem dookoła, spoglądając na ponury krajobraz swego jałowego i spłukanego deszczem
królestwa i przeklinał pod nosem; przeklinał nie pierwszy raz i nawet nie tysięczny już raz. Oto, co mu pozostało-
poszarpane krawędzie granitowych stoków, skaliste rumowiska, pokryte sniegiem szczyty gór. Tylko kamienna pustynia, głazy
i żwir na przełęczach, bez jednego drzewa lub choćby skrawka zieleni, który przełamałby jałową monotonię. Choć minęło
już piętnascie lat, odkąd zmuszony został wycofać się na to przeklęte pustkowie przez tatę Luise, które stało się jego
więzieniem, wciąz doskonale pamiętał bujne, zielone łąki i porosnięte gęstym lasem wzgórza krainy, którą władał za
dawnych czasów. W strumieniach roiło się od ryb, pola wydawały obfite plony, zas puszcza pełna była zwierzyny.
Gortic był przepięknym miejscem, w którym aż chciało się żyć. Góry Deszczu i Nocy to w porównaniu z nim martwe pustkowie.
Poniżej, na zamkowym dziedzińcu, oddział goblinów odbywał musztrę. Kostarath spoglądał na nich przez kilka sekund,
nasłuchując gardłowego, rytmicznego pomruku, towarzyszącego każdemu ich ruchowi.Były to masywne przesadziste i
niekształtne stwory, przypominające wyglądem ludzi. Jednak ich wydatne szczęki przywodziły na mysl dzikie bestie, zas
łapy wyposażone były w pazury, niczym u niedźwiedzia albo wielkiego psa. Kostarath podporządkował sobie bestie, tworząc
tym samym armię doskonałą dla swych potrzeb.Gobliny były szpetne ponad wszelkie wyobrażenie, całkowicie bezlitosni i
bezwarunkowo posłuszni jego wypowiadanym w mysli rozkazom.Barwne wspomnienia oraz widok tych porosniętyvh zielonym
włosiem, pokracznych stworzeń sprawiły że znów zaklął. Gobliny, przywykli nasłuchiwać jego mysli, wyczuli gniew
swego pana i zamarli w bezruchu, nie wiedząc, co czynić. To rozwscieczyło go jeszcze bardziej. Polecił im wznowić musztrę
:znów rozległo się miarowe zawodzenie. Kostarath odszedł od nieoszklonego okna, bliżej ognia, który jednak nie mógł
uporać się z wilgocią i chłodem tego ponurego zamczyska. Piętnascie lat-powtórzył w myslach raz jeszcze.Piętnascie
lat, odkąd został wygnany.Gobliny nigdy nie zetknęły się bezposrednio z Wywernami i nie było szans, by stawili
skóteczny opór tak niespodziewanemu gorącemu atakowi.Poszliby w proch spalając się jeden po drugim.Nadszedł czas odwetu.
Czujnosć taty Luise i jego Miasta została uspiona, a szpiedzy donosili mu, że niemal zapomniano o jego istnieniu. Imię
Kostaratha przeszło do legend, matki straszyły nim niesforne dzieci, grożąc, że jesli nie będą grzeczne, zielony pan
Kostarath przyjdzie je zjesć. Sytuacja dojrzała do działania. Powtórnie poprowadzi Gobliny do boju. Tym razem będzie
miał nowych sprzymierzeńców. Przygotuje grunt pod swe panowanie, siejąc zamęt i lęk. Teraz żaden z wrogów, którzy
doprowadzili niegdys do jego upadku, nie będzie już żył i nie stanie w obronie taty Luise.W skalistych górach przetrwały
bowiem nie tylko Gobliny, lecz i inne prastare, budzące grozę stwory. Te własnie bestie pozyskał na sprzymierzeńców,
dwie maszkary o wiele groźniejsze od Goblinów: kalkary. Nadszedł czas, by spuscić je ze smyczy.
SEZON 9-Czy smok da radę ?
Smok umiał chodzić już 3 minuty po wykluciu.Nazwała go Luise a dała mu nazwę Cabthes (czytaj:Kabczes). Czemu tak ?
nie wiem tak wymysliła, jego toskyny nie były szkodliwe. Są one szkodliwe tylko wtedy kiedy on chcę a trochę się z
niego ich wydobywało, problem w tym że smok miał na tyle małe skrzydła że poleciałby ale tylko, wtedy kiedy nikogo
by na nim nie było.Dlatego nie mogli na nim polecieć szczególnie skoro narazie jest wielkosci młodej krowy...
K-Czy przed nami są jakies przeszkody ? Luise wyjęła mapę L-Jedynie las ,,Las nieznany'' T-to jego nazwa ? L-tak
P-ok chodźmy tam.Wkrótce zobaczyli przed sobą ten las T-ale duża mgła, będziemy cos widzieć ? P-Smok ma ogień ?
T-tak P-to nam oswietli drogę ! T-ale nie nasz...to smok toksyczny. P-ah a już dałes mi nadzieję.-ktos ma jakies
pochodnie ?-wtrącił Korton.L-ja mam tylko jedną nie starczy nam na długo.Szli przez mglisty las Cabthes rozglądał się
nie był on ufny temu lasowi, było zbyt cicho zero żywej istoty.Obok nich dało się usłyszeć łamanie gałęzi i patyków
T-stać ! Cos idzie w naszą stronę P-wyjąć broń ! Z mgły wyłonił się kalkar ! Wyglądał jak bestia z kamieni na czterech
nogach, kłach słonia i głowie krokodyla.L-nie ruszać się podobno reaguje tylko na ruch.Kalkar przystąpił do ataku na
Toma, Cabthes rzucił się na kalkara i rozpoczęła się walka T-Nie Cabthes ! K-Musimy uciekać ! T-ale ,,czy smok da radę'' ?
P-Dobra pomóżmy mu ! T-jak ? P-Jak tylko umiemy,plan A- odwróćmy jego uwagę K-ok ! Korton wbił w tylną nogę kalkara
swój miecz K-mój miecz się złamał ! Kalkar się odrwrócił K-ok a jaki plan B ? P-plan B to...wiać !Cabtches objął
kalkara za szyję i zaczął dusić wypuszczając swój toksyczny zapach i rozpuszczając jego skórę swoim jadem który wchodził
do mięsni kalkara. Kalkar zawył i uderzył smoka w głowę wbijając mu swój kieł w jego klatkę piersiową.L-Cabtches !
Kalkar usnął od toksyn, które zostały po tym rozdmuchane przez wiatr.T-Mój smok jest ciężko ranny.-Wszystko w porządku ?
zapytał Tom smoka który krwawił, nie oczekiwał raczej odpowiedzi...L-na moje oko przeżyje kieł przebił się tylko przez
jego pancerz i wbił się trochę dalej.T-To dobrze P-no jesli się nie wykrwawi bo ciągle ubywa mu krwi ! T-tak racja.
Tom zaszył ranę smoka prowizoryczną igłą-małym odłamkiem od miecza Kortona i sznurkiem który miał Panno w swoim plecaku.
L-Jeszcze lisć z Ostacją ponieważ działa ona odkażająco, no i się klei-zadziała jako plaster K-Pielęgniarka smoków ?
L-tak jakby tylko że początkująca.Smok usnął był bardzo zmęczony a kalkar umarł od jadu, który przedostał się do jego
płuc.T-zostańcie tu i opiekujcie się nim P-a ty ? T-Cabthes jest głodny, może znajdę jakies zające P-byle bys nie
znalazł kalkara ! T-tak zdecydowanie nie chciał bym go spotkać.Tom podczas poszukiwania zobaczył Feniksa, był to ten sam
Feniks którego spotkał wtedy na drzewie T-witaj przyjacielu.Tom zobaczył także wielką jaszczurkę, miała ona 2 metry.
Zbliżył się do niej i rzucił w nią mieczem, chybił jednak Feniks zleciał z drzewa i spalił jaszczurkę swoimi płomieniami.
T-Dzięki ognisty ptaku.Tom taszczył ze sobą ciało jaszczurki lecz po drodze spotkał robotycznego ptaka T-co to jest ?!
Ptak wylądował obok niego i wręczył mu list. T-ehh robotyczny ptak...od kogo ten list ? Tom zobaczył na adresata:
T-Nie wierzę ! Tom nie wierzył własnym oczom i otworzył list.
SEZON 10-Dr Catcher żyje !
Hej musicie to zobaczyć !-krzyknął Tom biegnąc do przyjaciół.P-co jest kalkara zobaczyłes ? T-Nie zobaczcie sami, była
już noc wszyscy siedzieli na powalonych pniach drzew od walki Cabtches'a z kalkarem i nadal byli w lesie przy ognisku.
Zaczęli czytać list:
Hej tu Dr Catcher przeżyłem walkę z Wywernami jednak cała wioska razem z moim labolatorium padła w grózach.Mam
nadzieję że u was wszystko w porządku (jesli w ogóle żyjecie) jestem teraz daleko od was, tak myslę bo sam nie wiem
gdzie jestem, nie mam mapy.Jeden z kowali który też przeżył poszedł razem ze mną jednak zaatakowały nas gobliny
wysłane podobno od samego Kostaratha ! Myslałem że ten drań już nie żyje.Kowal jest w bardzo złym stanie i prawdopodobnie
jeszcze dzisiaj umrze, sam straciłem nogi i nie wiem czy będę w stanie isć dalej.Pracuję jednak nad nowymi-robotycznymi
nogami, które tą sprawę powinny załatwić.Napiszcie mi cos jesli żyjecie i wyslijcie ten list poprzez danie go sowie o imieniu Karol
która go wam dała.Gdzie teraz jestescie ? mogę wam tylko powiedzieć że po przejsciu przez ,,las nieznany'' kierując się
na wschód znajdziecie wioskę, byłem tam jednak musiałem z tamtąd uciec.Pozdrawiam Was.
Wasz szalony staruszek Catcher !
L-kto to jest Catcher ? No tak przecież Korton i Luise nie znała Catchera T-to nasz stary przyjaciel, niestety musiał
zostać w wiosce ochraniając mieszkańców przed Wywernami i balismy się że zginął. P-więc jednak żyje... K-to wychodzimy
z tego lasu ? T-tak nasz smok czuje się lepiej, może nie jest najsilniejszym gatunkiem smoka ale jego rany bardzo szybko
się goją.L- no to ruszamy ! P-na smoku ? jest już bardzo duży, dwie osoby by się zmiesciły T-Jedna bo nie chcę go
przemęczać L-a kto to będzie ? P-ty ! L-ok mogę być ja tylko odpiszmy na list Catchera.Tom zaczął odpisywać:
Miło cię słyszeć Catcher ! jak widać żyjemy, dzięki za podpowiedź z wioską i życzymy ci dużo szczęscia ! Zdobyłem nawet
nowych przyjaciół: Luise Caise-wysoka ładna ciemno-włosa dziewczyna jest miła i chyba zostanie weterynarzem :-D i
Korton Leaton-wysoki dosyć masywniejszy jest miły ale czasami trochę denerwuję no i...nie wiem kim zostanie.
Twoi wędrowcy do Elvor !
Cała czwórka wyszła już z lasu i kierowała się na wschód L-całkiem wygodnie jest siedzieć na Cabtchesie T-powiedz to mu
na pewno będzie z tego zadowolony... K-tak w ogóle to smok czy Wywerna ? P-smok K-skąd wiesz ? P-Wywerna zamiast przednich
łap ma skrzydła a smok ma cztery kończyny i dodatkowo skrzydła, no nie każdy ma skrzydła. K-spoko.Po dłuższym czasie byli
już na miejscu.Weszli do jednego z domów T-tu jest całkiem pusto, czemu ? P-nie wiem może cos ich zjadło ? T-tak ale
wtedy domy były by rozwalone a te są w nienaruszonym stanie. K-hej ! mam cos ! L-to zwój, zostali pojmani ?! K-na to
wygląda i to w dodatku przez gobliny Kostaratha T-ah no to widać że zaczął działać P-po tylu latach to powinien siedzieć
w grobie ! K-wow nie tak ostro, spokojnie L-mój tata jest królem lecz nie da mu rady P-czemu ? to stary goblin !
L-mój tata też nie jest już młody a jego armia nie jest przygotowana na taki atak, ponieważ od 15 lat nikt go nie atakował
K-no to problem L-musimy mu pomóc T-co ?! my czworo cos zmienimy ?! L-własnie nie, my potrzebujemy więcej zębów
T-co masz na mysli ? L-smoki, wiecej smoków.









Muzyka - mozna słuchać podczas czytania
00:00 / 00:00


SEZON 11-Więcej jaj
Przyjaciele przyglądali się niebu w tą bezchmurną noc.T-to jak niby zdobędziemy smoki ? L-no wiesz są dwa sposoby albo nasz
smok je uspi smoimi toksynami albo wykradniemy jaja P-ja wolę tą pierwszą metodę ! L-Jeju jeszcze nic nie powiedziałam K-Ale
że co tchórzysz Panno ? P-Nie poprostu nie chcę żeby ktos zginął K-Tak ? a od kiedy ty się o nas martwisz ?! P-a wiesz że od zawsze
?! T-Ej ! spokojnie cos próbuje nas pokłócić to chyba ta czarna chmura.Ona wygląda...jakos dziwnie... L-Niebo było bezchmurne
P-że niby co to jest klątwa ? a może czarna magia ? K-ja myslę że to zwykła chmura, zbiera się na deszcz ! T-Dobra musimy
zregenerować siły jesli jutro chcemy oswoić jakies smoki. L-najlepiej żeby każdy miał swojego K-Tom już ma, szczęsciarz.
Rano o swicie-P-Wstawać chłopaki ! L-ekhm ! P-A no i dziewczyny...K-nie mogłem spać całą noc ta chmura ciągle nad nami
wisiała T-zniknęła ? P-Hej ! Patrczie to chyba nie możliwe,ona spadła na ziemię i zmniejszyła się do rozmiarów jajka.Faktycznie
chmura się pomniejszyła. K-Lepiej ją wyrzuć ! P-Przecież mówiłes że to zwykła chmura ? K-eh nie ważne.L-chodźmy ! widzicie te
góry przed nami ? T-Znowu oblodzone,zimno mi się robi na samą mysl.Zaczęli już wchodzić na górę, lecz ta była o wiele większa
niż ta w sezonie 4.T-Mój smok się dobrze spisał.10 minut później.T-Korton wszystko ok? K-tak to nic takiego T-ale co ci jest ?
Jestes cały blady i to nie z zimna ! K-mam zawroty głowy i halucynacje to przez...P-przez co ? K-Przez tą twoją chmurę !
L-Panno wyrzuć ją ! P-Nie ona jest moja tylko moja ! T-Panno co ci jest ? Nigdy się tak nie zachowywałes L-ja myslę że ta
chmura go zahipnotyzowała ! P-Nieprawda ! Nie oddam ją nikomu ! T-Proszę Panno todla twojego dobra, oddaj ją dobrowolnie.
P-Nie ja nie mogę to mnie wtedy zabije ! K-smoku gaz usypiający !.Smok uspił Panno.T-Następnym razem pytaj się o pozwolenie
użycia mojego smoka.L-Teraz trzeba go wieźć zanim cię nie ocknie.No cóż lepiej wyrzucę tą chmurę.Nagle jakis cień przeleciał
nad bohaterami.T-Uwaga smok ! Cabthes gaz usypiający ! T-No co jest ?.Cabthes nie mógł użyć gazu ponieważ nie miał składników
odżywczych potrzebnych do ich produkcji.K-No cóż chyba go nie zmusisz, i co teraz ? L-Mam plan, chmura sprowadza nieszczęscie
na tego kto ją ma więc może rzucę tym ,,nieszczęsciem'' w tego smoka ? T-warto spróbować.Smok dostał chmurą i spadł zaczynając spadać z gór.L-wow niezła broń.K-smok należy się Luise L-dzięki T-wkońcu sama go złapała, to smok lodowy.
K-tak jeszcze trzeba go złapać, i mam nadzieje że spadając nie połamie sobie kosci... t-Jeszcze zostaje pytanie jak go oswoić
jesli trzeba mu dawać jesć gdy jest związany to mamy problem bo ostatnio głodujemy.L-naucz swojego smoka polować, to sam
będzie przynosił nam jedzenie.T-Problem w tym że nie jestem jego prawdziwym ojcem.
SEZON 12-Smoka nie przegonisz
L-Dobra to gdzie ten smok ? T-Użyj lornetki L-Dzięki T-i ? cos widzisz ? L-Tak ciebie, zasłaniasz mi T-ah no tak.L-Tam ! pamiętacie gobliny ? własnie go porywają ! K-Biegiem ! P-Czekaj ! jakie mamy bronie ? L-łuk T-miecz K-sztylet P-jabłko
Koledzy popatrzyli na niego ze zdziwieniem P-no co odwrócimy nim ich uwagę K-ok a ile ich jest Luise ? L-6 bo własnie jeden
sobie poszedł P-Damy radę ! T-eh nie idź z motyką na słońce P-albo raczej z jabłkiem K-Tom chyba gaz smoka nie zadziałał
na niego najlepiej... Na miejscu już byli i się ukryli.L-Dobra Panno rzuć tym jabłkiem P-zjadłem a co ? T-No nie Panno !
Gobliny usłyszały krzyk Toma.K-Panowie i panie, mamy kłopoty ! Tom zamachnął mieczem i drasnął goblina po ręce, Korton rzucił sztyletem w jego nogę a Luise strzeliła Goblinowi w głowę.Tak robili z każdym.K-no i po sprawie T-Tak, przynajmniej
Cabthes będzie miał posiłek.Luise podeszła do wpółprzytomnego smoka lodowego i dała mu kawałek goblińskiego mięsa.
L-No i jak mały smakuje ? K-nie sądzę żeby cie zrozumiał L-Chcę żeby się do mnie przyzwyczaił.Wieczorem rozpalili ognisko.
T-Panno czemu ostatnio jestes taki dziwny ? P-Ja myslę że to przez tą chmurę K-przejdzie mu L-kto ma ochotę na sok z Ostromalin ? T,P,K-Ja ! L-ok nie było go na krzakach dużo więc trzeba każdemu dać po równo K-Panno ty nie pijesz ? P-Nie dzięki
Wszyscy wypili sok i poszli się zdrzemnąć.Rano: L-aah ! T-Luise co się dzieje ?! Reszta też się obudziła, nad głową Luise stał
Lodowy smok K-Ale że co, on oswojony...tak? L-Skoro jeszcze mnie nie zjadł to raczej tak ^^ T-kto by pomyslał że oswojenie go
będzie takie łatwe P-No to teraz mamy małą armię L-Chyba twój smok boi się mojego bo mój jest dwa razy większy
T-ciekawe czy twój smok będzie taki wielki jak mój twojego uspi P-Nie traćmy czasu, czy ktos jeszcze pamięta doktora Catchera ?
T-No własnie powinnismy go poszukać K-zaraz jestesmy na wschodzie prawda ? L-prawda K-poszukajmy tej wioski o której
mówił Catcher.Nie trzeba było długo szukać tuż za rzeką zobaczyli wioskę.To mi nie wygląda na wioskę-powiedział Tom patrząc na
rozwalone budynki L-Mam jakąs kartkę.Luise zaczęła czytać: Tu Catcher ! zostałem porwany a myslałem że chociaż tą wioskę
zostawią w spokoju, gobliny...Najgorsze jest to że za ostatnie pieniądze wykupiłem chatkę, ale...co mi z tego ? przecież zostałem
porwany ! Podpisano-Catcher T-ja też cos mam.Na drzwiach jednej z chat była powieszona kolejna kartka: Na rozkaz króla
Kostaratha wszyscy mieszkańcy zostali porwani, mam nadzieje że staruszek który mieszkał w tej chatce na cos nam się przyda, inaczej zostanie obiadem dla naszego pięknego potworka.Dowódca goblinów-Na zlecenie Kostaratha. T-i oni nazywają go królem


No cóż trzeba go ratować, dobrze że pozostawili slady P-Ale my mamy problemów na głowie L-pewnie będziemy mieli jeszcze więcej gdy będziemy go ratować
T-Niech wszyscy wejdą na smoki, będzie szybciej.L-Korton ty ze mną T-ok to Panno ze mną L-Mój smok ma skrzydła ale czy lata ? wole nie próbować.T-to może
wyscig ? Tylko tak żebysmy nie zgubili sladów L-ok ! Raz,dwa,trzy ! Obydwa smoki zaczęły biec na przód,smok Toma chodź mniejszy był o wiele szybszy.Przynajmniej na ziemi.W jednej chwili przed sobą zobaczyli człowieka.T-stać, człowiek na horyzoncie !Wszyscy się zatrzymali.L-kim jestes ?
Nieznajomy-Kims kto wam pomoże.
SEZON 13-Pułapka, podziemna pułapka
4
3
2
6
5
All Projects
7



bottom of page